niedziela, 17 marca 2013

# 3

    Ten miesiąc jest bardzo obfity w ogniska. Majątek stracę na kiełbaskach z Biedronki oraz moich nowych ulubionych sokach - edycja limitowana Fortuny śliwka mirabelka.
    Na chwilę obecną za mną - a w sumie nami - już jest czwarte wyjście i nie powiem, jestem dość zmęczona po dzisiejszym i wczorajszym. Jednak najlepsze i zapewne najdłużej zapamiętane jest wyjście z wędrownikami, które niestety nie zostało w jakikolwiek sposób obfotografowane. A uwierzcie mi, że było co. W pewnym momencie wleźliśmy na olsy i 200 metrów pokonaliśmy w... półtorej godziny :D Misja przepiękna była, bo albo skakaliśmy na wiewiórkę - skok i objąć drzewo :D - albo próbowaliśmy poprzekładać między wysepkami leżące już w wodzie drzewa. Oczywiście nie obyło się bez małych kąpieli panów, o dziwo ja jako jedyna dziewczyna na wyprawie pozostałam również jedyną osobą, która wyszła z przygody olsowej sucha :)
    Momentami za mocni jesteśmy.

    Następne dwa wypady można powiedzieć, że bardzo spokojne były. Nie przedzieraliśmy się przez żadne bagna, olsy, nie właziliśmy na żadne tereny, gdzie można jeszcze znaleźć niewypały, mi osobiście nawet za bardzo nie chce się już latać po bunkrach. Lenistwo zaczyna mnie dopadać, ot co!
    Na chwilę obecną szukam skanera, na którym udałoby mi się zeskanować mapę Świnoujścia i okolic, bym mogła zacząć zaznaczać za każdym razem trasę, którą zrobiliśmy szwędając się po terenie. Zarówno dla siebie na pamiątkę, jak i dla Was, by uświadomić, ile potrafimy pokonać i w których miejscach znajdują się bunkry/obiekty powojenne w których ogniskowaliśmy.

    A teraz kilka zdjęć :) Wpierw wypad z tej soboty :)


Początek. Samiuśki. Kochany Włodek podwiózł nad na starą przeprawę i od tamtego momentu przykro nam, ale trzeba było samodzielnie ruszyć dupę i udać się na bunkry.


 Nie chciało mi się wczoraj obfotografowywać całego wypadu.
Tutaj zdjęcia znad kanału Piastowskiego jakieś pół kilometra przed główkami, a drugie zdjęcie zrobione na refulacie.

Tutaj odłączyłam się od grupy, bo uznałam, że ja nie zamierzam się męczyć po podmokłych terenach i iść na "skróty". Polazłam wałem i dość sporo wyprzedziłam grupę. No i jak Kiślak mnie zobaczył siedzącą spokojnie na kłodzie, to poleciał w moją stronę jak... Batman :D

 W sumie sama zastanawiam się, na jasną cholerę ta rura. Ciągnie się od zachodniego wybrzeża Zalewu, do wschodniego wybrzeża kanału Piastowskiego. 
Moją ciekawość jedno przykuło drzewko rosnące w dość nietypowy sposób :)
I Emilia grożąca mi paluchem, bym nie robiła jej zdjęć. Kotki kotki kotki, zrywanie bazi :) Dzięki nim została okrzyknięta "Elfem z ruzgami" :D

Bunkier bez drzwi, przystosowany do przechowywania amunicji. Wgłębienie, które jest wyraźnie widoczne zostało zrobione specjalnie, by móc narzucić siatkę maskującą na pojazd w trakcie rozładunku bądź załadunku amunicji.


I koniec końców, po ponad dwudziestu kilometrach marszu Emi zrezygnowana nie chce iść dalej. No to Kiślak ją na ręce i ta od razu nabiera ochotę na dalszy marsz :) Na tym zdjęciu do miasta zostało nam pięć kilometrów... :)


    Drugi wypad był o wiele wiele krótszy, spokojniejszy i było więcej odpoczynku :) Oczywiście naszym punktem docelowym był bunkier na Mulniku.
    Kilka zdjęć :)


Oczywiście znowu nie chciało mi się od samego początku robić zdjęć. Dla mnie dzisiaj była dość monotonna trasa i nie miałam ani siły ani ochoty na latanie z aparatem. Jednak następnym razem porobi się zdjęcia od samego początku, bo niektóre momenty były bardzo fajne :)
Szkoda tylko, że dość szybko siada mi bateria na takim mrozie...

 Ekspres i jego zamyślenia nad ogniskiem :D
 



  I zabawka chłopaków - huśtawka! Jak Bobik stwierdził, że jest za stary na takie zabawy, wyobraziłam go siebie na tej linie i wybuchłam śmiechem :D

Kacperek. Bobik. Emilia von. Elf z ruzgami :D



    Dzisiaj ledwie przeszliśmy 15km. a jestem o wiele bardziej zmęczona, jak wczoraj. Jak widać ekipa powiększyła się o cztery osoby i może dlatego ten wypad był dla mnie taki inny, niż wszystkie - przyzwyczajona do max 4 osób na wyjściu, a tu nagle osiem, licząc z sobą.
    Teraz szykuje się wyjście jeszcze większą ekipą na bazę rakietową. A tam jest ładne 8 koła w jedną, a bunkrów tyle, że na spokojnie zrobi się z 30 koła w całości :) A i zdjęć trochę będzie, bo jest co zwiedzać.

    A tym czasem pozwólcie, że pójdę na zasłużony spoczynek :) Oczy same mi się zamykają...


Pozdrawiam
Panna Drewniana

4 komentarze: