czwartek, 30 stycznia 2014

Erick-Emmanuel Schmitt - Oskar i pani Róża

     Wszyscy mi wypominają, że uważam Małego Księcia za kiepską lekturę. Nawet mój Pan Drewniany próbował mnie przekonać do niego, jednak do dzisiaj to mu się nie udało. Mam na jego temat (Księcia, nie Pana Drewnianego! :P) swoją prywatną opinię, która jest dość niepochlebna. Myślałam, że bardziej krytyczna wobec niej być nie mogę, dopóki nie przeczytałam Oskara. I w tym momencie Mały Książę jest dla mnie maluczkim ludzikiem, który miota się, płacze za wszystkim i chodzi po naszej planecie jak ostatnia oferma, nie wiedząca, co tak naprawdę chce od życia.
     Takie jest moje zdanie i nic tego nie zmieni. Pan Drewniany mnie nie przekonał, nauczycielki w szkole nie przekonały, przyjaciółka nie przekonała, matula nie przekonała, znajomi nie przekonali, to już nic nie jest w stanie ruszyć mojego zdania. Hough!

    Pierwszy raz Oskara przeczytałam, gdy byłam w pierwszej klasie gimnazjum. Podrzuciła mi tę lekturę bibliotekarka, która do dzisiaj mnie rozpoznaje i nazywa "swoim Winnetou" (kocham cykl książek o sławnym indiańskim wodzu Winnetou i jego bracie Old Shatterhand :) ). Lektura nie zajęła mi więcej, jak dwie godziny i z każdym późniejszym czytaniem szła mi coraz wolniej, szukając maluczkich detali tekstu, które nadają książce smaku i wyważenia.

    Jest to historia chłopca o imieniu Oskar. Oskar ma dziesięć lat i "podpalił psa, kota, mieszkanie (zdaje się nawet, że upiekł złote rybki)". I pisze listy do Boga, w którego nie wierzy. Jednak Ciocia Róża, słynna zapaśniczka (na pewno, ją, Boże kojarzysz, jesteście starymi kumplami! A jak nie... to idź na emeryturę), wierzy w niego, to czemu i chłopiec miałby nie uwierzyć? I rozpoczyna się nowe życie dla Oskara chorego na białaczkę. Gniewa się na rodziców, poznaje miłość swojego życia, odkrywa z każdym dniem swojego życia coraz to nowsze tajemnice Boga. Pani Róża cały czas mu towarzyszy i osładza szpitalne perypetie swoimi historiami i radami...
     Książka naprawdę cudowna. Za każdym razem jak czytam ostatni list, porusza mnie on bardzo mocno. Oskar uczy nas wielu rzeczy, pokazuje, że nigdy na nic nie jest za późno. Zawsze trzeba żyć swoim życiem, jeśli nie tak, jakby się chciało, to tak, jak tylko można. Ukazuje nam świat z nowej perspektywy człowieka świadomego swojego losu i jednocześnie pogodzonego z nim bez jakiejkolwiek skazy zgorzknienia czy żalu. Z każdej chwili swojego życia czerpie tak wiele, jak tylko się daje.

     Nie ma oceny, która nadawałaby się, żeby zaszczycić sobą tę książkę. 6+ to zdecydowanie za mało jak dla mnie.

Pozdrawiam
Panna Drewniana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz